„Dużo zawodów, niespełnionych oczekiwań i beznadziejnych starań” – wywiad z SIRENS DAWN

Siren’s Dawn to młoda, łódzka kapela grająca metalcore. W naszym kraju zespołów reprezentujących ten odłam metalu jest dość sporo, jednak w moim prywatnym rankingu Siren’s Dawn jest pośród nich najlepiej zapowiadającym się bandem , który jeszcze sporo namiesza na scenie. Fani Parkway Drive, August Burns Red czy nawet Lamb Of God na pewno znajdą w tej muzyce coś dla siebie. Ja miałem przyjemność pogawędzić z gitarzystą kapeli, który okazał się bardzo sympatycznym i wylewnym człowiekiem . Zapraszam do lektury-  Oli.

Witaj Piotr. Nasi czytelnicy niekoniecznie muszą znać Siren’s Dawn. Jesteście w końcu młodym bandem, z jedną epką na koncie i kilkunastoma koncertami w naszym kraju. Powiedz na początku o korzeniach kapeli, jak to wszystko się kształtowało. Było ciężko/łatwo i przyjemnie?

Chyba nawet jeszcze nie kilkunastoma 😀 Na początku było przyjemnie. Pod koniec liceum/na początku studiów spotykaliśmy się z Zaniem (wokal) co sobotę u niego na chacie i graliśmy nu metal na dwie gitary. Z czasem kompozycji przybywało, były coraz lepsze i zaczęliśmy szukać reszty składu. Rozpoczęły się ciężkie czasy: dużo zawodów, niespełnionych oczekiwań i beznadziejnych starań. Te poszukiwania zajęły nam dosłownie kilka lat i w międzyczasie zdążyliśmy zarazić się metalcorem. Wydaje mi się, że wielka smuta skończyła się w raz z pojawieniem się Mateusza (bas) na składzie. Nasz projekt stał się co prawda niekompletnym, ale jednak zespołem. Później z górki: nagranie EPki, „złowienie” na nią fantastycznego perkusisty Adama i początek koncertowania.

Słuchając Waszej epki „Halfway” można łatwo zauważyć, że jest świetnie wyprodukowana jak na polskie standardy. Gdzie nagrywaliście materiał? Dużo kasy w to włożyliście?

Materiał na EPkę został nagrany w studio Aurora w Luboniu przez Daniela Witczaka (pozdro!). Facet specjalizuje się w metalcorze, sam jest wokalistą w chrześcijańskim progresywno-metalcorowym zespole Zeal czyli ogólnie zna się na rzeczy od każdej strony. Zarejestrowanie materiału zajęło nam 6 dni i pochłonęło około 2 kafli (licząc razem z wyżyciem w Poznaniu).

W waszej muzyce słychać wyraźny wpływ amerykańską/australijską sceną core. Parkway Drive czy August Burns Red nie są na pewno Ci obce. Jakbyś miał powiedzieć co jeszcze oprócz ciężkiej muzyki Cię inspiruje do tworzenia dźwięków w Siren’s Dawn to było by to..

Z lżejszych klimatów gitarowych lubię stary rock progresywny spod znaku Pink Floydów czy Camela. Oprócz tego uwielbiam też Muse, Rage Against The Machine, Red Hotów. Czasem wracam do grunge’u. Z popu głównie wtóruję Chrisowi Brownowi i katuję Rihannę. Raz na jakiś czas porwie mnie jakiś utwór klasyczny od którego nie mogę się uwolnić przez całe dnie – polecam Allegretto mniej znanej 7. Symfonii Beethovena, motyw fortepianowy Michaela Nymana do filmu „Fortepian” lub utwór Petru Guelfucciego „Corsica” – to jest porywająca a przez to inspirujące muzyka. Ale ogólnie jestem urodzonym metalheadem i długo bez soczystego riffu nie wyżyję.

Dla wymiataczy wioseł Twoje riffy czy solówki mogą się wydawać banalne. Jednak dla przeciętnego słuchacza riffy z kawałka np. Reclamation robią wrażenie. Jesteś samoukiem czy miałeś nauczyciela? Opowiedz jak zaczęła się Twoja przygoda z tym instrumentem.

Jestem muzycznym samoukiem. Wszystko co umiem zawdzięczam moim gitarowym idolom i guitar pro. Cały rozwój moich zdolności kompozytorskich bazował na tym programie i w zasadzie nie wiem jak gitarzysta – kompozytor może sobie radzić bez niego. A co do początków przygody z gitarą… zaczęła się ona w czasach gimnazjalnych po nieudanym egzaminie do szkoły muzycznej, gdzie chciałem uczyć się gry na perkusji. Mama zasugerowała wtedy, żebym może chociaż nauczył się od Zania paru akordów na gitarze, co bym sobie do ogniska pograł. No i poszło.

Macie kilka koncertów na koncie. Podejrzewam, że w przyszłości będzie ich jeszcze więcej. Pewnie Wasza muzyka nie należy do najłatwiejszych do grania na żywo. Masa popisówek i onanizmów gitarowych. Stresujesz się podczas występów na żywo?

Nie. Nie stresowałem się podczas pierwszego gigu ani żadnego następnego. Wiem, że temu właśnie chcę poświęcić życie i chyba sama świadomość zmierzania w kierunku, który sam sobie obrałem wyłącza we mnie zdenerwowanie. Inna sprawa, że na scenie nie jestem w stanie zagrać tak precyzyjnie jak na kanapie przed telewizorem, ale wychodzę z założenia, że na koncercie ja też powinienem się dobrze bawić.

Nie chce Ci słodzić, ale epka wyszła wyśmienicie. Kompozycje są przemyślane, dużo się dzieje. Z czasem na pewno wydacie LP( życzę Wam tego z całego serca!).Macie już jakieś nowe numery? Jeżeli tak to zdradź nam może czego można będzie się spodziewać na nowym materiale? Kontynuacja drogi obranej na Halfway,czy można liczyć na jakieś eksperymenty, ballady, gościnny udział zespołu pieśni i tańca Mazowsze?

Trochę wcześnie żeby gadać o nowym materiale, ponieważ na pewno prędko go nie usłyszycie, głównie z przyczyn finansowych (no chyba że na gigu). Ale tak, jest już kilka numerów, które planujemy umieścić na longplayu. Czego się spodziewać? Będzie parę „ciasnych” piosenek w halfwayowej konwencji (dużo patentów, dużo zmian), ale ogólnie zmierzamy w kierunku zluzowania i określenia własnego stylu. Granie metalcoru na jedną gitarę nie jest łatwym zadaniem, co daje mi bodziec do rozwoju i poszukiwania nowych rozwiązań jak wyciszenia, wstawki akustyczne itd – więc spodziewajcie się dużo roboty na jedną gitarę. Tak, planujemy balladkę. W ramach eksperymentowania z pewnością zmierzymy się z klawiszami, ale raczej w charakterze dekoracji piosenki niż jej integralnej części. Brzmieniowo będzie różnie, czasem lekko, czasem aż deathowo ale zawsze przebojowo.

Czy prócz grania na wiośle piszesz też teksty, czy to działka Waszego krzykacza?

Działka krzykacza. Ma do tego naturalny flow i teksty brzmią szczerze w jego ustach, więc się nie wcinam.

Twoje top.5 tego roku jeżeli chodzi o muzykę. No i największe rozczarowanie? Pewnie nowy stuff od Parkway Drive hehe.

Na pewno nowe Veil of Maya, Upon a Burning Body, Whitechapel i As I Lay Dying… chociaż chyba żaden z tych albumów nie powalił mnie tak jak jeden jedyny singiel Deftones z nadchodzącej płyty zatytułowany „Leathers”. Ta piosenka jest jak narkotyk. Nowego Parkwaya jeszcze nie słuchałem, więc się nie wypowiadam. Tak jak sobie podsumowuję, to w tym roku rozczarowałem się tylko na nowym Batmanie.

Sporo młodych kapel bawi się teraz w klipy, wypuszczanie koszulek, itp. Po co to komu?

Klipy wiadomo po co – bo w dobie Internetu to najtańszy sposób, żeby pokazać się komuś na drugim końcu globu czy choćby w sąsiednim województwie. A koszulki… w sumie nie wiem, szmalu z tego raczej nie ma, chyba, że jesteś na poziomie Final Sacrifice czy Drown my Day. Myślę, że po prostu po to, żeby poczuć się jak prawdziwy zespół z własnym merchem.

Plany na 2013 rok.

Zostać zauważonym przez znaną wytwórnię płytową i wypuścić długograjkę przed gwiazdką. A jeśli to nie wyjdzie to po prostu oporowo koncertować.

Dzięki wielkie za rozmowę. Mam nadzieję do rychłego zobaczenia na waszych gigach. Ostatnie słowa należą do Ciebie.

Dzięki wszystkim, którzy dotarli aż tutaj. Właśnie wsparliście scenę 😀

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s