Grupa Ocean to jeden z najlepszych przedstawicieli mocnego rockowego grania w naszym kraju. Ciężką pracą dotarli aż do festiwalu w Sziget i postanowili zaryzykować. Najnowszy krążek, jako pierwszy w ich karierze będzie miał anglojęzyczne liryki. Czy ugruntuje to pozycję grupy w naszym kraju i pozwoli wybić się zagranicą? „Czas zna odpowiedź” odpisał mi Maciej Wasio wokalista grupy. Zapraszam do lektury!
Witajcie! Jak samopoczucie po powrocie z Sziget? To bardzo renomowany festiwal i kolejny kamień milowy w Waszej karierze.
Nie ma co ukrywać, że genialnie! Zaczęliśmy nasz koncert z marszu, beż żadnej próby dźwięku dla garstki osób w namiocie. Z każdą minutą naszego koncertu namiot napełniał się ludźmi i pozytywnymi emocjami. Skończyliśmy grając dla niemal kompletu otrzymując rewelacyjne przyjęcie. Był to bez wątpienia jeden z ważniejszych koncertów w naszej historii i wyraźny znak, że nie musimy mieć żadnych kompleksów. Żałuje tylko, że nie było nam dane zostać tam dłużej. Prosto z Budapesztu pojechaliśmy do Srebrnej Góry by nagrać singiel „Waterfall” i według mnie słychać nasz stan ducha w tej piosence.
Mam wrażenie, że mimo promowania Was choćby w Esce Rock nie przekłada się to na popularność. Jak Was słucham to moim skromnym zdaniem powinniście być wymieniani jednym tchem obok takich grup jak Coma czy Lipali. Czym to jest spowodowane? Macie na koncie tak świetne single jak Czas by krzyczeć czy W piekle nie będę sam. Wiem, że w przeszłości były różne zwroty akcji, grupa była na granicy rozpadu, ale to raczej nie powinno mieć wpływu na odzew po wydaniu płyt.
Nie jestem chyba do końca adresatem tego pytania. Jeżeli natomiast miałbym wskazać przyczynę tego stanu rzeczy to byłaby to pewna niestabilność zarówno muzyczna jak i personalna Oceanu. Dla jednych jest to nasz wielki minus gdy inni upatrują w tym największą moc tego zespołu. Bardzo mocno dała mi do myślenia rozmowa z pewnym znanym dziennikarzem muzycznym, który przez lata – delikatnie mówiąc – nie był miłośnikiem naszej twórczości. Po jednym z koncertów trasy jubileuszowej, podszedł i skomentował nasz występ „zostałem właśnie waszym psychofanem”. Okazało się, że nawet utwory które kompletnie mu nie siedziały na płytach, całkowicie mu zażarły live w tej formule, w której aktualnie gramy. Okazało się, że piosenki z nawet tak różnych płyt jak „Cztery” i dla przykładu „Depresyjnych piosenek o niczym” zagrane w trio tak strasznie się od siebie nie różnią. Ja tez mam poczucie, że jesteśmy teraz w najbardziej optymalnym miejscu zarówno jako muzycy, jako zespół i jako ludzie.
„Wojna świń” była bardzo mocnym albumem. Z takich songów jak Gniję, Skład niewygodnych spraw czy Kto pierwszy pod piach emanowały dość negatywne emocje. Zresztą gdyby dociążyć zalatujące Alice In Chains Kto pierwszy pod piach to wyszedłby mocny metalowy song.
Płyta w moim wypadku jest zawsze pewną fotografią uczuć we mnie drzemiących. tak było właśnie z tą płytą – chciałem wszystko w koło rozpieprzyć.
A czy muzycy z grupy lubią muzykę metalową? Wiem, że Maciej lubi takie kapele jak Meshuggah, Cynic, Death czy Decapitatd? Nie kusiło, żeby robić totalnie metalową muzę?
Bolesław dzieli ze mną miłość do młucki 🙂 natomiast całą naszą trójkę łączy podział muzyki na dobrą i złą wiec często estetyka nie ma znaczenia. We mnie jest jeszcze cała masa muzyki i nie mówię tu tylko o projekcie metalowym lecz także o czymś z zupełnie innego bieguna.
Nowy album zowie się „Waterfall” a singiel jest śpiewany po angielsku, także zapowiada się kolejny przełom. Cała płyta będzie po angielsku? Zapewne cześć fanów już zaczęła marudzić z tego powodu, dla mnie jednak to kolejny naturalny krok w rozwoju grupy.
Sziget na pewno był dla nas poważnym krokiem w kierunku grania po angielsku. Nagraliśmy w naszej kanciapie 3 utwory po angielsku, tak zupełnie na brudno – 7 mikrofonów, setka, żadnych upiększaczy – i dzięki tym utworom zagraliśmy na jednym z najważniejszy festiwali w Europie. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek fajnej przygody. Cieszę się natomiast, że dzięki wsparciu Maćka Ficnera, naszego wieloletniego przyjaciela od lat namawiającego nas na wersje angielskie, udało się sprawić, że teksty angielskie nie są o niczym i tak jak w naszych polskich textach są tam liczne zapadki i niejednoznaczności.
Możecie opowiedzieć o początkach zespołu? Trochę już ze sobą gracie, kilka zgrabnych i świetnie ocenionych płyt na koncie. Ciekawi mnie jak było na początku. Jak to się wszystko zaczęło?
Z Przemkiem graliśmy w grupie Rough, w którym wcześniej grał Daniel i wraz z Łosiem z Fruhstuck’a stwierdziliśmy, że fajnie by było sobie pograć tak zupełnie bez napinki i zobowiązań. Ustawiliśmy się na pierwszą próbę na której od razu zrobiliśmy 3 utwory. Od razu wiedzieliśmy, że to ma pokaźny potencjał i nie pomyliliśmy się. Rok później mieliśmy już na koncie płytę „12” i zaczęliśmy intensywnie koncertować. No i tak koncertujemy do dnia dzisiejszego. Cieszę się, że mimo tego że nie jesteśmy w pierwszej lidze naszego kraju gramy bardzo dużo koncertów na które przychodzi cała masa zajebistych, otwartych ludzi. To stanowi sens naszego grania.
Nazwę obraliście dość ryzykowną, w Niemczech jest chociażby świetny post metalowy band The Ocean a znalazło by się jeszcze kilka o podobnym szyldzie. Znacie jeszcze jakieś kapele z oceanem w nazwie?
Jest tego od groma, na szczęście my nie jesteśmy Ołszyn tylko Ocean a to duża różnica 😉
Teksty wielu Waszych utworów to trafne komentarze do prostego codziennego życia. Choćby Czas by krzyczeć, w którym wyczuwam frustrację tym co dzieje się dookoła. Przychodzą od fanów maile w rodzaju „Ta piosenka trzyma mnie na duchu”, „Moje życie wygląda dokładnie tak samo” i tym podobne?
Są rzeczy które słyszałem od naszych fanów, które za każdym razem gdy mam ochotę dać sobie z tyn spokój, sprawiają, że mam niezmierzone siły by brnąć dalej. To są czasem bardzo poważne i budujące rzeczy.
Jakie są dalsze plany Oceanu? Ja chętnie zobaczyłbym Was na przyszłorocznych Ursynaliach bo jeszcze nie miałem okazji. Promocja „Waterfall” będzie zakrojona też na skalę zagraniczną?
Bardzo dużo się dzieje. Dopiero startujemy ale jeżeli mała część z tego się uda to będzie bardzo dobrze. czas zna odpowiedź 😉