DIRA MORTIS – Euphoric Convulsions

Dira  Mortis -Euphoric Convulsions1. Death Awaits
2. Exultation Full Of Sadism
3. Abyss Of The Damned
4. Ancient Death Glorification
5. Pulverized Remnants of Existence
6. Intoxicated Visions
7. Unmercifully Fulfilment

Dobry wieczór państwu! Dziś w Kąciku Krzywienia Kultury przyjrzymy się Opusowi #6 a (#1 w katalogu wydawnictw pełnych) istniejącego od 1998 roku Gorlickiego kwartetu Dira Mortis.
Rzeczony kwartet, prócz entuzjazmu gawiedzi napędzany jest przez macierz Let it Bleed Records powiązaną z zasłużonym periodykiem 7 Gates of Hell – dobór jest więc nader nobilitujący. Dorobek członków Gorliczan obejmuje tak zasłużone ensamble jak Deivos, Christ Agony, czy Blaze of Perdition. Czytaj dalej

ANTYKWARIAT #03: BORN OF OSIRIS – The New Reign (2007)

Born of osiris - The New Reign1. Rosecrance
2. Empires Erased
3. Open Arms To Damnation
4. Abstract Art
5. The New Reign
6. Brace Legs
7. Bow Down
8. The Takeover

Dosłownie 4 lata temu przypadkowo natknąłem się na debiutancką EPkę Born of Osiris o bardzo ciekawym tytule, The New Reign. Odpaliwszy ją, w momencie odpłynąłem. Szczerze powiedziawszy, granie takiej kategorii było dla mnie czymś nowym. Mieląc All Hope Is Gone Slipknota, czy chociażby In Requiem od Paradise Lost (wiem, że to dość dziwne połączenie, ale taki był mój gust) w życiu bym nie pomyślał, że można zrobić z muzyką coś więcej. Byłem młody i mało wiedziałem, ale po usłyszeniu tej produkcji opętała mnie fascynacja. Fascynacja chłopakami, którzy w wieku 17 lat stworzyli album o poziomie nieosiągalnym dla większości aktualnych kapel corowych. To dzięki nim poznałem Sumerian Records, a w następstwie kolejne kapele, które progresywnie podchodziły do sprawy. Wszedłem w erę progressive korów i innego ścierwa, które aktualnie jest moim punktem odniesienia w muzycznym świecie. Oto przed państwem klasyk nad klasykami, nieobiektywnym okiem, ponieważ jak niby definiować klasyka? Czytaj dalej

STANLEYOWE ROZMYŚLANIA – odcinek 02: „Hobbit” sucks, „Django” rulez!

W tym miejscu miał być tekst o zupełnie innej tematyce, ale gorące dyskusje nad zajebistością „Hobbita” i „Django” skłoniły mnie do refleksji nad tymi dziełami. Bo niewątpliwie są to dzieła choć zupełnie innego kalibru i szaleństwem by było porównywanie ich do siebie. Ale ja lubię szaleństwo i zamierzam udowodnić, że „Hobbit” nie aspiruje do dzieła sztuki a „Django” wręcz przeciwnie. Pojedynek teoretycznie nierówny – oto stoi przed Wami Bilbo uzbrojony w Żądełko i Pierścień, który mógłby pomóc mu w pozbyciu się szybkostrzelnego Odłańcuchowanego. Problem w tym, że pan „nigger” strzeliłby szybciej niż Bilbo zdążyłby założyć Pierścień (zakładając, że wiedziałby, że niziołek go posiada).

7509680.3Zanim to wszystko zamieni się w zakręcone fan fiction chciałbym powiedzieć, że na obu filmach bawiłem się przednio. Tyle, że kiedy dotarło do mnie, że seans „Hobbita” mam już dawno za sobą, pojawiła się niepokojąca myśl, że Peter Jackson mnie oszukał i zaserwował mi ładną acz odmóżdżającą historyjkę (nomen omen to on jest twórcą „Martwicy Mózgu”) na podstawie książki, która w pewnych kręgach jest święta, ba, jest lekturą szkolną! „Hobbit” zamienił się w podzieloną na trzy części wędrówką momentami przydługą (nie mylić z epicką i podniosłą) i pełną wymyślonych przez reżysera motywów, które moim zdaniem nie pasują tam ani trochę.

Okej, pojawienie się Froda jest całkiem zgrabnie uzasadnione ale Saruman i Galadriela są tu zupełnie od czapy. Liczyłem na coś więcej, liczyłem, że krasnoludy nie będą postaciami jednowymiarowymi i w sumie przeszkadzającymi w odbiorze filmu. Oglądając zastanawiałem się gdzie tu jest miejsce dla Bilbo. Dlaczego mądrości Śródziemia znane z Trylogii, zastąpiły przaśne żarty, naparzanie kogo popadnie i godne pożałowania fochy Gandalfa? „Hobbit” to bardzo plastyczny materiał na film i można z niego było wycisnąć esencję- uczynić go historią o odwadze, poświęceniu, ofiarności i pokusach czyhających za rogiem. A co dostałem? Huczną kampanię reklamową, pińcet wersji 2D 3D 3DD Full HD i jako wisienkę na torcie Borysa Szyca jako Golluma w polskiej wersji językowej. Jeśli bym na takową poszedł to pewnie bym wyfrunął z kina szybciej niż te orły nadleciały… Czytaj dalej

COFFINFISH – Staring At The Abyss

Coffinfish - Staring At The Abyss1.Ocean Of Fear (Unknown Ship, Bermuda Trangle)

2.Terrible Shark Attack (USS Indianapolis)

3.The Loss (HMS Royal Oak)

Mam w sobie coś z hipstera. Lubię czasem wykopać jakąś kapelę z „podziemia” i jeśli słuchanie jej nie powoduje u mnie krwawienia z uszu (chociaż prawdziwemu hipsterowi by to nie przeszkadzało, fuck logic) poznać twórczość takowej. Tym razem mój wybór padł na Coffinfish i ich EP-kę zatytułowaną „Staring At The Abyss”. Dlaczego akurat oni? Może zacytuję ich samych: „Zespół powstał z inicjatywy Kapłana Przedwiecznych Cthulhu w zatopionym mieście R’lyeh. Wyszedł z wody z początkiem 2011 roku, a jako bazę wybrał Kraków. Zadaniem Coffinfish jest poprzez muzykę utrzymywanie kultu Cthulhu oraz oczekiwanie na jego powrót.”. Wiedzą jak przyciągnąć uwagę, prawda? W każdym razie, chyba powinienem przejść w końcu do rzeczy. Czytaj dalej

HUMANIMAL – Mimicry Demo

Humanimal1. Nothing
2. Hygiene
3. Pulling Down
4. Shape Sorting Pounder

Dziś nadszedł czas na napisanie czegoś, co według nazwy jest połączeniem człowieka i zwierzęcia, czyli Humanimal i ich MIMICRY DEMO! Zespół posiadający blisko 2 dekady doświadczenia na karku prezentuje odbiorcom brudne thrash metalowe granie zawarte w 5 kawałkach. Czytaj dalej

Relacja z koncertu ALASTOR, INFLICTION, WARFLAME w Toruniu, 20.01.13, Lizard King

images (3)Ponownie odwiedziliśmy toruński Lizard King!

Tym razem hip – hopowe brzmienia zamieniliśmy na kawał dobrego thrash metalu. Było kameralnie, ale imprezę zaliczamy do udanych. 20 stycznia wystąpił zespół Alastor.

Występy rozpoczęły się punktualnie. Na samym początku mieliśmy przyjemność posłuchać aż dwóch zespołów supportujących. Czytaj dalej

SARATAN- Martya Xwar

saratan-martya_xwar[1]1. Taj-e Sahara
2. Mastema
3. Vermunous Disae
4. Ba’ al Zevuv
5. Silent Sound Of Morning
6. The Sacred Path Of Martya Xwar
7. God That Disappears
8. Qsmodea

Wydany w 2012 roku krążek Martya Xwar, Krakowskiej grupy Saratan, jest mocną podstawą dla zespołu przy stawianiu kolejnego stopnia, ponieważ z miejsca wynosi ich pod niebo. Brutalność wokalu i swego rodzaju czystość kompozycji, przeplatane z mrocznie osadzonymi partiami sekcji rytmicznej dają mieszankę, która bez wątpliwości przypadnie do gustu fanom ciężkiego metalowego grania z akcentem hardcore’u. Czytaj dalej

Podsumowanie roku 2012 by VIGIL (część druga – świat) (The Best Of 2012 by VIGIL (part two – world))

249798_571124062914176_767687579_n[1]

Zgodnie z zapowiedzią, po części zestawienia w której zająłem się premierami muzycznymi z naszego kraju, przyszedł czas na płyty zagraniczne. Konkurencja była ogromna, więc zdecydowałem się na 25 krążków. Tym razem pozwoliłem sobie też dodać kategorię „debiut” gdzie wyselekcjonowałem dodatkowe 5 pozycji. Taki bonus. Cóż, no to ruszamy.

25. Dordeduh – Dar De Duh

Na początek odłam rumuńskiej Negury Bunget ze swoim pierwszym długograjem, wydanym 2 lata po świetnie przyjętej EP ”Valea Omului”. ”Dar De Duh” to prawie 78 minut (nieźle!) mariażu brzmień typowo folkowych z black metalem z kręgu tych „atmosferycznych”.

  Czytaj dalej

DIVIDE ET IMPERA – Opus D.E.I

images (2)1. Chernobyl
2. Delirium
3. Teotihuacán
4. Sons Of Yisra’el
5. Blind
6. Mph
7. Manslaughter

Coraz ciekawsze propozycje muzyczne docierają do naszej redakcji… Divide Et Impera. Ni to thrash ni to heavy metal. Coś pomiędzy. „Chernobyl” to zwalisty opener, ze śpiewem „pod Titusa” ale też niezłymi czystymi partiami. Myślę sobie „nieźle, nieźle” co dalej? Dalej jest całkiem nieźle!

„Delirum” to bardzo przebojowy wałek, nóżka tupie i odznaczam sobie jako „bardzo in plus”. Dalej zwraca moją uwagę number 4 czyli „Sons Of Ysra’el” lubię jak muza pędzi na złamanie karku a jednocześnie przemyca przebojowy potencjał. Do tego nie przekombinowane zgrabne solo. Plus number dwa! Stanowczo jeden z najjaśniejszych punktów krążka. Czytaj dalej

Jak Oni się zjebali vol. 3- THE CRIMSON ARMADA

TheCrimsonArmada

Jeżeli coś gra dobrze to po co to zmieniać? Jest rok 2009. Jako szesnastoletni kindermetal słuchający tylko Slipknota, System of a Down oraz Korna nie wiedziałem, co to cory. Całkiem przypadkowo trafiłem na debiutancki album formacji The Crimson Armada zatytułowany Guardians i tak oto zaczęła się moja przygoda z połamańcami i innymi koślawymi dźwiękami, z którymi tworzę nierozerwalny związek. Czytaj dalej