1.Pierwszy metalowy kawałek jaki usłyszałeś w swoim życiu i w jakich to było okolicznościach?
Zdaje mi się, że to byłoby „Pool of booze” Volbeat. Lokalny klub RIAMUF gościł wtedy Volbeat jako headlinera i obadałem ich muzykę, po czym zakochałem się w niej. Wydaje mi się, że miałem wtedy z 13 lat albo troszkę więcej.
Czym kierują się managerowie tras dobierając taki line up? Zasady są proste, bierze się modną kapelę metalcorową/deathcorową, do uznanej starej gwiazdy, aby ta napędziła troszkę młodszych fanów. Bleed from within świetnie sprawdzili się w tej roli. Spotkałem sporą (jak na cenę biletu) liczbę osób, które przyszły wyłącznie na nich. Jak sobie poradzili? Według mnie wyszli z trudnego zadania obronną ręką. Starzy wyjadacze, 40 letni thrasherzy potupywali noga, ktoś machnął głową, jeden koleś nawet ochoczo próbował tańczyć (to nic, że był totalnie najebany, liczą się chęci). Set lista zawierająca w połowie kawałki z nowej płyty (a jakże, w końcu miała premier tydzień temu), nie była może idealną i taką, o której każdy marzył, jednak nie była również najgorszą. Większość kawałków zbudowana na prostym schemacie, którym przewodniczą breakdowny, nie pozwoliła dostatecznie dobrze się rozgrzać tym kilu osobom, które próbowały wraz ze mną wykonywać jakiekolwiek ruchy na parkiecie. Jednak szybsze rytmy miały nadejść za chwilę. Czytaj dalej →
1.Pierwszy metalowy kawałek jaki usłyszałeś w swoim życiu i w jakich to było okolicznościach?
Dokładnie nie pamiętam, mam przebłyski jakiś teledysków Faith No More ze starego mtv 2 jak byłem jeszcze szczylem. Tak bardziej świadomie to „Ratamahatta” Sepultury na klasowej dyskotece (haha, serio!) odsłuchane na walkmanie mojego kolegi bodajże w trzeciej klasie podstawówki. Czytaj dalej →
1.Pierwszy metalowy kawałek jaki usłyszałeś w swoim życiu i w jakich to było okolicznościach?
To było coś od AC/DC dawno temu. To był zwykły wybór w moim domu. Ta muzyka była moją pierwszą inspiracją muzyczną, po tym to było podniesienie poprzeczki do tego co wtedy słuchałem. Ukształtowało mnie takim, jakim dziś jestem.
1. Drown My Day
2. Morality Of A Cannibal
3. Got Some Guts?
4. Undead God
5. Confession
6. F.O.F.A.B.
7. Tear The Flesh
8. Dr. Raus
9. Hoichi The Earless
10. Forgotten But Not Forgiven
Na pytanie, jaka jest najbardziej oczekiwana płyta roku w „środowisku corowym” może być tylko jedna odpowiedź– „Confessions” od krakowskich weteranów z Drown my day. Z jednej strony, dlatego, że polskie metalcorowe/deathcorowe kapele bardzo rzadko wydają pełnoprawne albumy, z drugiej strony, dlatego, że jeżeli ktoś sucha takiej muzyki to na pewno przynajmniej lubi Drownów. Czytaj dalej →
Pierwszy video wywiad z naszego nowego cyklu. Kaspa rozmawiał z Drown my day, o nowej płycie, planach na przyszłość oraz o tym, że muzycy metalowi nie słuchają wyłącznie ostrego napierdalania.
Wystarczy rzut oka na okładkę by wiedzieć, że nie będzie tu słodkich ballad i ćwierkania ptaszków. All Eyez On Me (ciekawe czy panowie słuchają 2Paca?) to grupa, która stawia na jakże popularny u nas w ostatnich latach deathcore. Do recenzji mam EP „Ask Her What She Saw” na którą składają się trzy numery. Mamy więc pojedynki wokalne między growlami i skrzekami, death metalowy pęd i ciężar no i rzecz jasna patenty zapożyczone z metalcora. Czytaj dalej →
1 Words Don’t Last Forever Your Wounds Will 2 Just When You Thought I Was Listening 3 Time To Teach Her A Lesson Called “Replaceable” 4 Put A Sock In It 5 Skip The Break Up Get To The Make Up 6 (Here’s An Idea) How About More Of Me & Less Of You 7 White Trash But Worth Every Cent 8 Losing Weight & Looking Great 9 Maybe Death Is A Gift 10 If Only My Eyes Were Loaded 11 You Getting Boom Boom With The Bridesmaids? 12 Stop Crying Just Start Dying 13 Funny Enough It Sounds Just Like Tainted Love (7” Single Version)
Ta kapela to wielki problem dla ludzi lubujących się w generalizowaniu i przypisywaniu zespołów, płyt do gatunków muzycznych, czyli poniekąd również dla mnie. Czytaj dalej →
01. Dogmata
02. Chroma Paralysis
03. Motherless
04. Systema Perimetr (feat. Matt of Kublai Khan)
05. 1203
06. Dead Presidents (feat. Adam and Dylan of Playing For Keeps)
07. In Somni
08. Kazuo
09. Indian Eater
10. American Ethos (feat. Dominick of Bad Luck / von Wolfe)
Czy da się połączyć progresywne zacięcie ze stricte deathcorowym brzmieniem? Zespół Silence przejrzyście pokazuje, że się da. Oto album wyjęty prosto z mojego top 10 wydawnictw roku 2012. Czytaj dalej →
Jako, że na polskiej scenie dużo się dzieje, serwuję wam drugą dziesiątkę kawałków, które mogą was przekonać do polubienia polskiego metalcoru/deathcoru/hardcoru. Druga dziesiątka a zarazem ostatnia. Nie ma sensu robić kolejnej, nie chcę żeby znalazła się tutaj każda kapela ze sceny. Chciałbym, żeby te 20 typów było ścisłą reprezentacją polskiej sceny. /Kaspa
1. Sailor’s Grave- Sea sick story
Zaczynamy od mocnego i w sumie zaskakującego (dla mnie) uderzenia. Kiedy zobaczyłem na facebooku dużo kapel supportujących debiutu w postaci ep’ki Sailorów, nie wiedziałem co się stało. Nie pamiętam, aby tak wiele kapel zjednoczyło się w imię jednej. Coś w tym musiało być, ponieważ ep’ka kopie ryj bezlitośnie. Mógłbym wziąć dowolny kawałek z Restless, a i tak spełniał by on wszystkie wymagania. Jest moc, jest profesjonalizm, jest świetna robota studyjna, nie ma zastrzeżeń.
2.Ketha- Trip
Od razu wspomnę, że wiem, że to NIE metalcore/deathcore. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. Według mnie to mathcore, w dodatku najwyższej próby. Dla starszych słuchaczy coś a’la Kobong, co już jest ogromną rekomendacją. Połamany, poszarpany riff, przypomina momentami Meshuggah. Później w swojej bardziej pokręconej wersji brzmi jak nawet jak Dillinger Escape Plan. Niby jednostajny kawałek, ale zapieprza jak roller coaster. Poznajecie wokal?
3.Nolife- Divide and Conquer
łodzka kapela, która momentami przypomina muzyke graną przez Emmure. Wokal Roberta, trochę odstaje od wokalu Frankiego, ale wszystko do nadrobienia. Gatunkowo najbliżej im do hardcoru, Jeszcze mało znani, ale mam nadzieję, że wydanie ep’ki pomoże im, bo według mnie kawał naprawdę energicznego grania.
4.Siren’s Dawn- Reclamation
Mówią, że najlepszy metalcore w Polsce. Mówią, że łoją dupsko tak zgrabnie, że Monica Bellucci by się nie powstydziła. Mówią, że… a zresztą, niech sobie mówią. Tego trzeba po prostu samemu posłuchać. Jeżeli drogi czytelniku mówisz, że metalcore to gejowata muzyka, dla gejów, chodzących w spodniach tak obcisłych, że jaja bolą- posłuchaj tego. Zmienisz zdanie.
5.Eris Is My Homegirl- Skyless
Oczywiście istnieje odmian metalcoru, nazywany gejcorem. Nie wszyscy musza go lubić (ja nie lubię), ale pasuje dostrzec, że w swojej „niszy” sprawują się całkiem dobrze. Ten kawałek spełnia założenia gatunkowe. Jest kilogram autotune’a, jest melodyjność, są brejki, Ernest też coś tam pokrzyczy (całkiem nawet nieźle) i jest techniawa. Raz w życiu byłem na ich koncercie, byłem lekko pijany, to też zabawa była naprawdę dobra. Jeżeli podejdzie się z dystansem do ich muzyki, może dawać radę.
6.M.O.R.O.N- Lustro
Jedyna kapela w tym zestawieniu, grająca po polsku. Co oczywiście liczę sobie za ogromny plus, bo zespołów grających metalcore/hardcore po polsku zwyczajnie nie ma. Nie wiem dlaczego wszyscy cisną po angielsku. Może marzą o europejskiej sławie i zawładnięci światem, a według mnie powinno zaczynać się od swojego podwórka. Nie wszyscy znają język angielski na takim poziomie, aby rozumieć teksty, a w dodatku, jeżeli wokalista ma średnio dobrą dykcje, jest ciężej. Dlatego wielki plus dla M.O.R.O.N za język polski, ciekawy tekst i po prostu porządną muzykę.
7.Blast Rites- The Descendants of the Morning Star
Pierwsza deathcorowa kapelka w dzisiejszym zestawieniu. Przed wyświetleniem klipu, powinno znaleźć się info dla epileptyków oraz wrażliwych na srogi rozpierdol. Chłopaki prowadzą rzeźnię, wokalista prezentuje dość dużą skalę wokali, zabrakło mi tam jedynie porządnej świni (nadal mam nadzieję, że w końcu ponownie wróci do łask w światowym deathcorze). Reszta muzyków wymiata równo, bez taryfy ulgowej. Przy takich kawałkach mam problem, nie wiem co by tutaj można napisać, bo cokolwiek bym nie napisał to będzie oczywista oczywistość.
8.Captain Grave- Oasis I
Kiedyś robiłem krótką recenzję tej epki. Napisałem tam: „Zakładamy fartuszek, wypijamy lampkę dobrego, czerwonego wina. Nie, nie, wróć. Obalamy flaszkę czystej, wyciągamy jakąś miskę. Wrzucamy do niej dość sporą garść hardkoru, albo, można dosypać jeszcze troszeczkę, o, ooo, wystarczy. Bierzemy dużą łyżkę, dosypujemy nią południowy rytmy, nie żałujcie sobie, oczywiście południowe w tym przypadku to nie takie ‚spod samiuśkich tater’, tylko kawał southern rock/metalu. Tą też łychą dokładnie wszystko mieszamy. Przygotowaną masę posypujemy pokaźną ilością pozytywnego groove. Tak przyrządzone ciasto wkładamy na 30 minut do piekarnika. Życzę smacznego, polecam kosztować z alkoholem.” Dzisiaj nie zmieniłby nic z przepisu, a minęły już 2 lata.
9.Paulo Sergio- Ghosts
Kapela borykająca się z problemami ze składem. Ostatnio zamilkła, jednak zgodnie z obietnicą czekamy na ogarnięcie materiały z nowym perkusistą. A sam kawałek? Generyczny metalcore, niczym specjalnym nie zaskakujący, jednak mocny dający radę. Ot, solidna robota.
FRONTSIDE
DROWN MY DAY
DUST N’ BRUSH
Numer 10 to zbiorowa pozycja dla Frontside, Drown My Day i Dust N’ Brush. Jeżeli drogi czytelniku zaczynasz dopiero swoją przygodę z metalcorem/deathocrem. Nie wiesz z czym to się je, to zacznij od tych kapel. Są po prostu poziom wyżej niż wszystko inne w tym kraju. Pisanie takiej listy bez tych zespołów było nieporozumieniem, sam się nawracam i dostrzegam błąd.