![561609_404228742958271_1677759879_n[1]](https://theeyeofeverystorm.files.wordpress.com/2012/12/561609_404228742958271_1677759879_n1.jpg?w=300&h=300)
Cerber to młoda olsztyńska ekipa, która nie ograniczając się ramami jednej zdefiniowanej stylistyki prezentuje muzykę, która stanowić ma odejście od modnych rozwiązań. Dominującym pierwiastkiem jest sludge, jednak to tylko jeden z pierwiastków, jaki można tu odnaleźć. Zespół ma obecnie w dorobku demo oraz dwie EPki – najnowsza „Mammothian” ukazała się we wrześniu tego roku. / Dirk
Dirk: To na początek powiedz, skąd w ogóle pomysł na założenie kapeli sludge’owej? W Polsce nie pojawia się zbyt wiele młodych zespołów grających w tych klimatach, generalnie nie jest to specjalnie popularny gatunek. Wy od początku powiedzieliście sobie „gramy sludge” czy wyszło to dopiero w trakcie?
Wiśnia: Trudne pytanie, bo w sumie takiego stricte sludge’u to nie gramy 🙂 Ale generalnie zawsze naszym celem (moim i Łukiego- perkusisty) było grać wolno. W Polsce jak wiadomo death i thrash metal cieszą się szczególną popularnością a nas to już okrutnie męczyło- legiony zespołów, które ścigają się ze sobą nawzajem. Chcieliśmy zrobić coś innego a jednocześnie oryginalnego- połączyliśmy, więc nasze inspiracje hardcore’owe, sludge’owe, stonerowe czy nawet alternatywne i tak oto powstał das Tzerbehr. A Tajnemu (basiście) owa mieszanka się spodobała i zasilił nasze szeregi.
D: Jesteśmy, więc na etapie roku 2010. Dopiero zaczynacie, a pierwsza EPka jeszcze przed Wami. Powiedz jak wyglądał ten zupełnie początkowy etap działalności grupy – od 2010 do maja 2011. Jak to jest startować z zespołem w takim mieście jak Olsztyn? Jakie masz wspomnienia z tego okresu?
W: Wspomnienia mam dobre- dużo nadziei, oczekiwań, stresu- na szybko nagrane pierwsze demko „żeby coś było”, etap maksymalnego zajarania swoją twórczością 🙂 Jeszcze nie znaliśmy takich rzeczy jak chujowi akustycy, śmierdzące, puste knajpy, wieczny brak kasy i ubieganie się o to, żeby kogokolwiek obchodziło to, co robisz. A w Olsztynie zaczynało się w sumie fajnie- bardzo dużo pomógł nam Hipis, właściciel Rockfana, prywatnie mój dobry kumpel od paru ładnych lat. Pomógł mi się zaaklimatyzować (nie pochodzę z Olsztyna), skompletować sprzęt, nauczył mnie masę rzeczy dotyczących grania, brzmienia, dzięki niemu poznałem wielu ludzi, z których niektórzy do dzisiaj są moimi dobrymi przyjaciółmi. Dużo pomógł nam też Brzoza z Olsztyn Old Underground, który zaprosił nas na kilka koncertów przez tą zacną organizację robionych- dało nam to kopa, którego potrzebowaliśmy, paru ludzi o nas usłyszało, zdobyliśmy pierwsze doświadczenie sceniczne. Ogólnie poszło dosyć ekspresowo- szybko się uczymy 🙂
D: A jak z perspektywy czasu oceniasz pierwsze demko- „Z Prochu”? Z jakim odzewem się ono spotkało?
W: Nie podoba mi się miks- nie miałem wtedy odpowiedniego sprzętu i nie mogłem zrobić wszystkiego tak jak bym chciał. Graliśmy też ciut inną muzę- sporo osób wytykało nam podobieństwo do Illusion, czego szczerze mówiąc nie znoszę i strasznie mnie to irytuje- nie wiem gdzie oni to słyszą 🙂 Myślę, że nie wszyscy nasi „fani” wiedzą, że to wydawnictwo w ogóle istnieje, ponieważ nie promowaliśmy go za bardzo, nie robiliśmy pudełkowego wydania- do posłuchania teraz jest już chyba tylko na Youtube. Mam pewien sentyment do tych kawałków, a „Home” zawsze gramy na żywo i chyba tak pozostanie, bo to zajebisty kawałek. Jednym z naszych najbardziej rozpoznawalnych numerów swojego czasu był „Pierdolę” z racji dosadnego tekstu, ale teraz gramy go rzadko- być może powróci w nieco odświeżonej wersji. Od święta zdarzy nam się zagrać „Heavy Hand”, „Nocy” nie gramy już w ogóle i raczej nie będziemy 🙂 Badaliśmy teren tym demkiem, sprawdzaliśmy jak ludzie w Olsztynie i ogólnie Polsce zareagują na taki miks muzyczny. Był przez chwilę plan żeby wydać ze 20-30 sztuk na CD, ale jakoś nikt nie miał specjalnego zapału żeby to robić i pomysł wsiąkł. Jesteśmy ogólnie zajebiście leniwi i to pewne rzeczy utrudnia, ale może kiedyś… 🙂
D: O lenistwo bym Was akurat nie posądził. Na początku 2012 roku wydaliście już pełnoprawną EPkę „Mad at the Soul”. Co możesz powiedzieć o tym wydawnictwie? Ten materiał dotarł już do całkiem sporej liczby odbiorców i spotkał się w zdecydowanej większości z pozytywnymi reakcjami. Ja też miałem okazję go recenzować i pamiętam, że szczególnie podobał mi się „Zrost”, jakie są Twoje ulubione momenty na płycie?
Tajny: Mad at the Soul był dużym krokiem naprzód w porównaniu do „Z prochu”. Kompozycje zdecydowanie bardziej dopracowane, pokręcone. Wiśnia też trochę rozwinął skrzydła wokalnie. Także brzmieniowo było dużo lepiej- biorąc pod uwagę nasz ultraniskobudżetowy homerecording, udało się uzyskać całkiem niezły wynik. W momencie wydawania materiału byliśmy z niego na prawdę zadowoleni, później oczywiście już nieco ostygliśmy. Ale patrząc na to z perspektywy czasu,
myślę, że jest tam kilka na prawdę dobrych kawałków. Mi osobiście najbardziej podobają się Blizny, bo wybornie kopią dupę na koncertach. Lubię też Mantrę, granie jej przynosi mi dużo frajdy. A co do ogólnych reakcji publiki na EPkę MATS- owszem, reakcje były pozytywne, ja najbardziej cieszę się z tego, że każdy odnajduje w niej coś dla siebie.
W: Jest bardziej eksperymentalna. Z perspektywy czasu nie mam pojęcia jak mogłem wpaść np. na taki numer jak „Hope”. Trochę się na tej EPce wyżywam, ale jestem z niej dumny, bo nagranie jej i skomponowanie było bardzo trudne, dużo trudniejsze niż Mammothian. Poprę Tajnego w wyborze kawałków- Blizny i Mantra dla mnie są w czołówce, Zrost też gramy często. Póki, co nie udało nam się dotrzeć z Mamutem do takiej ilości osób jak z MATS, ale pracujemy nad tym- powodem jest głównie brak pudełkowego wydania, które w przypadku MATS było i się wyprzedało.
D: Odnośnie MATS wypada jeszcze spytać o okładkę i obecnego na niej „szamana”. Skąd taki pomysł i czy jego realizacją zajął się Tajny, który zajmuje się też fotografowaniem? Po tym jak na FB pojawił się w powiedzmy „bardzo ładnym otoczeniu” myślałem, że to będzie rodzaj Waszej maskotki, ale na Mammothian odeszliście już od tego pomysłu?
W: Szamana wyhaczyłem kiedyś na allegro, a że interesują mnie takie klimaty i takie wzornictwo to przygarnąłem go bez wahania. Okładkę faktycznie robił Tajny, a w zasadzie zdjęcie na nią, bo grafiki robiłem ja. Łaziliśmy ze 2 godziny po lesie na Dajtkach a i tak w końcu wybraliśmy pierwsze zdjęcie, które zrobiliśmy 🙂 Już na MATS w lirykach zaczęły się pojawiać odniesienia do wszelkiego spirytualizmu, a na Mammothian ten temat jeszcze bardziej wyeksponowaliśmy i chcieliśmy mu nadać nowy wymiar- użycie szamana po raz kolejny byłoby nudne i dość przewidywalne. Poza tym naszą „maskotką” od zawsze był Dzik i tak pozostanie po wsze czasy 🙂
D: Wspomniałeś o tekstach. Choć niełatwe i przy pierwszym podejściu nie zawsze zrozumiałe, są niewątpliwie mocnym punktem Waszych wydawnictw. Szczególnie mam na myśli liryki polskojęzyczne. Skąd czerpiecie inspiracje do ich tworzenia? Co chcecie przez nie wyrazić?
W: Kiedyś pisałem więcej społecznie zaangażowanych tekstów, ale odszedłem trochę od tego tematu, wyjątkiem jest „No Kings” z nowej EPki. Bardzo interesuje mnie demonologia, szamanizm, starożytne kulty i nieco zapomniane wierzenia. W naszych tekstach jest dużo plemienności, która w moim odczuciu była prosta i czysta i jednocześnie bardzo zawiła w sposób dla współczesnego człowieka niemal niezrozumiały. Staram się żyć według tych pierwotnych, prostych zasad- honoru, odwagi, dumy, braterstwa i o tym też piszę. Inspiracje czerpię z książek, czasem filmów, od święta z muzyki, z otoczenia i z obserwacji tego jak ten świat zapada się w sobie. Wszystko jest przytępione, puste, prawdziwe uczucia i emocje zagrzebane w śmieciach, jakimi są literki, emotikonki i świecące ekrany. Odrzucam takie odbieranie rzeczywistości i wybieram czucie „na prawdę”, co bardzo często w tych lirykach podkreślam i wywyższam. Taki ze mnie trochę nowoczesny szaman 🙂 Young man, old soul.
D: Niepostrzeżenie przeszliśmy już do ostatniej EPki. Niecały rok czasu i kolejny materiał. Słychać jednak zasadniczą różnicę w porównaniu do MATS, powiedziałbym, że jest bardziej eksperymentalnie. Czuć też na pewno większe doświadczenie w komponowaniu. Jak zareklamowałbyś Czytelnikom Sztormowego Oka, Wasz najnowszy materiał?
W: Moim zdaniem największą zaletą Mamuta jest oryginalność. Muza jest świeża, inna a przy tym nie zahacza o to co jest teraz modne, czyli jakiś tam deathcore czy inny zwierz. Są odwołania do staroci, które uwielbiam, do Black Sabbath, Crowbara, St. Vitus, Black Flag, COC, Pantery, Entombed, ale nie stronię też od nowszej muzy- wielbię Meshuggah, Gojire czy Lamb Of God, staram się być na bieżąco. Oprócz ciężkich klimatów staram się wplatać tam dużo alternatywnego, gitarowego grania spod znaku Dinosaur Jr, Therapy?, Deftones, The Cure itp itd. Myślę, że to załatwia też pytanie o inspiracje muzyczne 🙂 Poza tym EPka jest dobrze nagrana, dobrze wyprodukowana, zróżnicowana, teksty wydaje mi się są pozbawione typowych klisz, riffy banału. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli nie uważasz swojego najnowszego materiału za najlepszy to nie powinieneś go nagrywać, i ja się poniekąd z tym zgadzam. Ale myślę, że to słychać.
D: Wspomniałeś, że „Mammothian” nie ma jeszcze wersji pudełkowej. Tymczasem moim zdaniem najlepszym sposobem na promocję Waszej muzyki są koncerty. Kiedy pojawią się jakieś nowe plany występów na żywo?
W: Póki, co robimy sobie małą przerwę, musimy trochę pograć, poćwiczyć, bo nie jesteśmy zadowoleni z tego jak ostatnio wypadamy na żywo. Mamy w planie minitrasę, taką objazdówkę po województwie, na którą chcemy zabrać różne kapele z nami zaprzyjaźnione i pograć też z lokalsami. Miała odbyć się jeszcze w tym roku, ale z różnych przyczyn prawdopodobnie będzie dopiero w 2013- w planie mamy zwiedzenie bodajże Iławy, Ostródy, Dobrego Miasta, Bartoszyc, Ełku i Olecka, ale miejsca mogą ulec zmianie w zależności od tego jak sprawnie nam pójdzie organizacja. Tak czy inaczej grać chcemy jak najwięcej, ale musimy zadbać o odpowiedni poziom tego show, do którego przykładamy ogromną wagę, bo granie na żywo to cel, dla którego ten zespół w ogóle powstał.
D: Skupiliśmy się w tej rozmowie na tym, co już było, ale powiedz też jak widzisz przyszłość Cerbera? Jakie są najbliższe plany poza tymi koncertowymi? Widzisz już gdzieś na horyzoncie płytę długogrającą? Może jest szansa na to, że zwiążecie się z jakąś wytwórnią?
W: A bo ja wiem… Szczerze mówiąc to nie mamy za bardzo pomysłu na to, co robić dalej. Wysyłaliśmy się w wiele miejsc, ale to walenie głową w mur. Zawsze ogarnialiśmy wszystko sami- komponowanie, nagrywanie, wydawanie, tłoczenie itp- 100% D.I.Y. Skomponować i nagrać LP to dla nas żaden problem, ale pytanie czy warto to robić, bo jak mam urabiać się po szyję żeby tego posłuchało 20 osób i to do połowy to za przeproszeniem pierdolę to 🙂 Kontrakt wydawniczy nas jakoś nie za bardzo jara, wytwórnie to generalnie złodziejskie maszyny- no chyba że jakaś niezależna, wtedy tak- tylko, że one niezbyt są nami póki co zainteresowane. W ostatnim czasie ograniczyliśmy też ilość koncertów żeby nie narobić ludziom w Olsztynie przesytu, ile można grać w tych samych knajpach dla garstki zapaleńców. Nie mamy zbyt wielkich oczekiwań, ale szczerze mówiąc nasza przyszłość rysuje się w dość szarych kolorach, bo jeśli to jakoś nie wskoczy wyżej to na pewno w obecnej formie „epka-internet-koncerty w Olsztynie” to nie przetrwa. Ale zobaczymy, przed nami jeszcze cała machina promocyjna Mammothian, wysyłanie do czasopism, stron itp- może wtedy coś się zadzieje? Póki, co wstrzymujemy się od planowania czegokolwiek na szerszą skalę.
T: Nasze najbliższe plany- poza tym, żeby wyrwać się z naszej syberyjskiej mieściny i pograć w większych miastach dla nowych twarzy, to na pewno myślimy o zrobieniu do któregoś z naszych utworów teledysku- oczywiście całkowicie własnymi siłami, tradycję DIY trzeba podtrzymywać. Jeśli promocja Mammothian nie przyniesie efektów, jeśli zrobienie klipu nic nie zdziała (a zapewne tak będzie) to albo jesteśmy zespołem do dupy, albo gramy muzę wyprzedzającą nasze czasy o 20 lat i po prostu jeszcze nikt jej jeszcze nie rozumie:). A tak na poważnie- mam nadzieję, że nie wyczerpiemy się zbyt szybko i przetrwamy całe to bagno. Faktem jest, że choćby człowiek miał w sobie nie wiadomo ile pasji i energii- jeśli po zagraniu kilkudziesięciu koncertów dalej widzi przed sobą tak samo nieliczną garstkę ludzi naparzających pod sceną, wewnątrz zaczynają rodzić się różnego rodzaju pytania. Czy to wszystko ma sens? Może, kurwa znowu, gitara nie stroi na jedenastym progu? Może brakuje nam akordeonisty?
D: Życzę Wam oczywiście żeby wkrótce doszło do przełamania tego impasu w działalności Cerbera. Tymczasem powiedzcie jeszcze, jakie są Wasze najlepsze wspomnienia z dotychczasowej działalności. Jak to jest być częścią podziemia? Z tego, co powiedzieliście wcześniej nie jest różowo, ale będąc na Waszym koncercie w Carpenter Inn mogę powiedzieć, że chociaż może frekwencja nie przyprawia o zawrót głowy, to na żywo jest klimat, moc i w moim odczuciu, to, co robicie podoba się ludziom. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni kanał żeby dotrzeć do szerszej publiczności.
W: Moje osobiste najlepsze wspomnienie to koncert z Christ Agony, który w moim odczuciu był najlepszy, jaki zagraliśmy. W dodatku wszystko było świetnie zorganizowane, dostaliśmy żarcie, browar, kasę za paliwo, miejscówkę na merch standzie. Poza tym cała ekipa CA to zajebiści goście, mega rock’n’rolowi, wyluzowani i pomocni, wszystko przebiegło bez najmniejszej spiny. Dodałbym jeszcze wydanie pierwszego krążka, trzymanie go w rękach, jako nieśmiertelnej pamiątki. Niestety, radość przyćmiło skurwysyństwo portali, które zgodziły się na patronat medialny a się z niego nie wywiązały- z wyjątkiem Limitera. Nie będę wymieniał, ale każdy, kto posiada może sobie sprawdzić z tyłu, kto zacz. Częścią podziemia zawsze będziemy, nie ważne, na jakim szczeblu i jesteśmy z tego faktu dumni. Nie zliczę nawet ile razy kumple z innych kapel poratowali nam dupę w różnych sytuacjach, co z resztą staramy się odwzajemniać. Tak to już jest- jeżeli nie pomożemy sobie nawzajem, to nikt nam nie pomoże. W moim odczuciu brakuje trochę w Olsztynie jakichś ludzi, których to wszystko obchodzi, jest OOU, ale to głównie agencja koncertowa- przydałaby się jakaś undergroundowa telewizja, wytwórnia, jakiś grubszy portal o olsztyńskim podziemiu, które na prawdę obfituje w mega ciekawe kapele. Lekką ręką mogę wymienić kilka- Messa, Thempest, Gutshot, That’s All She Wrote, Eyewash, Massacra Engineering, Canero, Headshot, Of No Avail i wiele innych. Mogę zdradzić, że projekt takiej „instytucji” narodził się w mojej głowie i mam zamiar wcielić go w życie po nowym roku. Ale na razie nie chcę zapeszać. Będziemy zawsze grać na 100%, nie ważne czy będzie to dla 5 osób czy dla 500, a czy ktoś będzie chciał tego słuchać- jego prywatna sprawa. Ja i bez tego oddycham 🙂
D: Na koniec parę słów od Was do czytelników Sztormowego Oka.
W: Chodźcie na koncerty undergroundowe, masa wrażeń za śmieszną kasę. A, i nowa płyta Soundgarden ssie 🙂 Pozdro!