Cuda rozmaite się działy z tym wywiadem. Nie było wiadomo kiedy się ukaże i nie była to ani moja ani muzyków wina ale w końcu jest. Wywiad z Yonym,Bladym i Olem z Obscure Sphinx. Czekajcie a będziecie błogosławieni! Ja się doczekałem i cieszę się jak dziecko bo to… jeden z moich pierwszych wywiadów. W końcu dotarł, w końcu jest! Czytajcie! I delektujcie się „AIR” bo wielkim albumem on jest! /Stanley
Powstaliście niedawno w 2008 roku, macie na koncie ledwo dwa dema i debiutancki album a mam wrażenie, jakbyście już teraz byli kapelą wręcz kultową. Jak myślicie co sprawiło, że ludzie się wami zachwycili? Wasza muzyka jest momentami bardzo dołująca, cholernie ciężka i nie należy do najpopularniejszej odmiany metalu. Zgodzicie się ze mną, ze sekret tkwi w wokalu „Wielebnej”?
Yony: Kultowi to będziemy jak się rozpadniemy, choć bylibyśmy bardziej, gdybyśmy przed rozpadem nic nie wydali (śmiech). Co sprawiło że osiągnęliśmy ten mały sukces? Z jednej strony na pewno postać Wielebnej, która jest znakomitym frontmanem, z drugiej to, że naprawdę dajemy z siebie wszystko i w trakcie tworzenia i w trakcie odtwarzania. Szczerość, wytrwałość i nie robienie niczego na siłę. To nasza recepta…
Neurosis, Isis, Cult Of Luna. Dla mnie wielka trójca post-metalu. Która grupa wywarła na Was największe wrażenie? Inspirowaliście się nimi gdy powstawał Wasz debiut czy staraliście się nie słuchać żadnej muzyki i po prostu „robić swoje”?
blady: Każdy z wymienionych przez Ciebie zespołów proponuje inny ładunek emocjonalny, więc ciężko stwierdzić, który z nich wywarł na nas największe wrażenie. To zależy czego się oczekuje od muzyki, którą się w danym momencie włącza. I choć wszystkie są na swój sposób doskonałe, to nie inspirowaliśmy się nimi bezpośrednio. Wpływ natomiast z pewnością na nas mieli, bo po prostu ich na co dzień słuchamy.
Póki co nie było mi dane być na koncercie Waszej grupy, ale z tego co widziałem mają one w sobie coś z prawdziwego misterium. Świadczy o tym choćby strój „Wielebnej”. Wymyśliliście sobie jakąś koncepcję Waszych „sztuk”? Blindead czy Riverside zdarzało się grać swoje albumy w całości, domyślam się, że w Waszym wypadku jest podobnie.
Olo: Nie wiem, czy możemy mówić o „koncepcji”. Staramy się, przynajmniej teraz, żeby nasz koncert był jakoś spójny dramaturgicznie, z jednej strony, z drugiej, trochę jesteśmy już pod presją, bo widzimy, że ludzie oczekują pewnych stałych elementów koncertu. I choćby nie wiadomo jak mierziło Cię zagranie po raz tysięczny „Run To The Hills” musimy to zagrać, bo tego oczekuje publika (śmiech). Czy gramy głównie płytę? I tak i nie. Z jednej strony formuła np festiwalowa jest taka, że masz 30 – 40 minut i nie masz wyboru, grasz największe rzeczy. Z drugiej, na headlinerowych sztukach już możemy poszaleć i teraz jesienią będziemy grać dwa lub nawet trzy nowe numery.
Cofnijmy się do roku 2008. Kiedy zakładaliście zespół mieliście już jakąś konkretną wizję? Wiem, że Yony był związany wcześniej z nieodżałowanym Rootwater, ale „Wielebna” to już dla mnie totalne objawienie, które tak jakby pojawiło się znikąd. Jak to się stało, że Sphinx jest Sphinxem?
blady: Wizja rodziła się wraz z dołączaniem kolejnych osób do zespołu. Na samym początku doszedłem ja i wraz z Bartkiem oraz Mateuszem stworzyliśmy „podstawę”. Jakiś czas później skład powiększył Yony i na końcu Wielebna. Każdy wnosił swoją wizję, swoje dźwięki i właśnie w ten sposób uformował się kształt, jaki dzisiaj możemy określić mianem Obscure Sphinx. W międzyczasie mieliśmy zmianę na stanowisku gitarzysty, doszedł do nas Olo i jego ma wpływ na muzykę będzie można usłyszeć już niebawem, na następcy AIR.
Ciekawi mnie geneza nazwy zespołu. Dlaczego właśnie „obscure sphinx”? Wiem tylko tyle, że jest to pewien owad. Z pewnością kryje się za tym coś głębszego.
blady: Nawiązanie do owada to tylko jedna z możliwych interpretacji. Mnie zdecydowanie bardziej odpowiada odnoszenie się do Sfinksa – istoty tajemniczej, intrygującej i mitycznej. W połączeniu z pierwszym członem nazwy „obscure”, tworzy w mojej głowie konotacje, które są bezpośrednio związane z muzyką jaką gramy. Nazwa powstała zanim uformował się nasz ostateczny skład i myślę, że w jakiś niewyjaśniony sposób miała ona wpływ na klimat i dźwięki jakie zaczęliśmy tworzyć. Przekłada się to także na nasze występy na żywo. Dla mnie osobiście są to swojego rodzaju rytuały – celebracje dźwięku i emocji w których współuczestniczymy wraz z publicznością. Nie wiem jak to wszystko się dzieje i chyba nie chcę tego tłumaczyć na słowa… Czasem myślę, że to nazwa wybrała nas, a nie my nazwę, hehe.
„AIR” ma powalające brzmienie, każdy dźwięk wwierca się w głowę słuchacza i pozostaje tam naprawdę długo. Z pewnością nie łatwo było przygotować takiego molocha. Jak wyglądała praca nad tym krążkiem, ustalaliście sobie czy to był totalny spontan?
Yony: Tutaj na część powinien odpowiedzieć nasz producent, Kikut (Sounds Great Promotion), bo to on odpowiadał za miks i mastering płyty. Ja wiem tylko, że z definicji chciałem pracować na reampingu i wtyczkach, po to, żebym w każdej chwili mógł wymienić jakieś brzmienie nie musząc nagrywać jeszcze raz wszystkich wioseł. A praca cóż – próby, próby, próby, nagranie. Dość długo to trwało ale ogarnęliśmy to w takim stopniu, że jesteśmy z brzmienia zadowoleni w 95%. Jak ktoś mówi, że w 100% jest zadowolony to kłamie, bo zawsze można coś poprawić, zrobić inaczej. Tylko, że dążąc do takiej perfekcji można nagrywać i 10 lat…
Na „AIR” najbardziej przypadły mi do gustu kompozycje „Nastiez” i „Bleed in me”. O czym one traktują? Widać, że teksty są bardzo ważne. Jak rozumieć „nieestetyczny rytuał oddychania”?
blady: Po pierwsze małe sprostowanie – słowo „anaesthetic” oznacza znieczulenie, a nie nieestetyczny. Generalnie rzecz biorąc jest to płyta o upadku człowieczeństwa i człowieka jako jednostki. Spłycenie relacji międzyludzkich, obojętność, nieczułość – aby dostrzec te cechy wystarczy chwila refleksji nad kondycją obecnego świata. Szukaliśmy procesu, który byłby przyczyną takiego obrotu spraw – czegoś, co dotyczy nas wszystkich i kryje tę „dawkę anestetyku”… Oddychanie . AIR. Anaesthetic Inhalation Ritual. Wszystko połączyło się w logiczną całość. Teksty natomiast dotyczą efektów jakie wywołuje u człowiek ten tytułowy proces.
„AIR” zaczyna się niepozornie. Utwór tytułowy bardzo pozytywnie mnie zwiódł. Czułem, że to cisza przed burzą ale nie aż taką. Myślicie, że Wasza muzyka jest w stanie przestraszyć słuchacza? Obcowanie z nią w ciemnym pokoju może wzbudzić wiele emocji.
Olo: Byłoby dobrze kogoś przestraszyć. Taki „horror movie” ale muzyczny. Podoba mi się taka koncepcja!
Na albumie znajduje się siedem niemalże przechodzących w siebie kompozycji. Zależało Wam na uzyskaniu monumentalności dzieła? Liczba siedem ma tu jakieś specyficzne znaczenie?
Yony: W głębsze znaczenie liczby siedem bym nie wchodził, aczkolwiek oczywiście, zależało nam na swoistym „zamknięciu” tej całości jaką ma być płyta. I biorąc pod uwagę opinie jakie do nas dochodzą, chyba nam się udało.
„AIR” można było zdobyć przez internet, posłuchać fragmentów na bandcampie ale i w formie wytrawnie wydanego CD. Udało Wam się w dzisiejszych czasach dotrzeć z żywym krążkiem do choćby zadowalającej ilości ludzi? Koszulki też macie świetne wzór z wilkiem ma swój klimat.
blady: Sprzedaliśmy już większość przygotowanego przez nas nakładu, więc narzekać nie możemy. Dzięki za pozytywną opinię o koszulkach! Staramy się, żeby każdy produkt związany z Obscure Sphinx był najwyższej jakości zarówno estetycznej, jak i produkcyjnej. I widzimy gołym okiem, że takie podejście procentuje. Zawsze będziemy zdania, że lepiej wydać więcej niż bawić się w jakiekolwiek „półprodukty”, aby gdzieś zaoszczędzić. Zadowolenie osób wspierających nas jest dla nas najważniejsze i zapewniam, że zawsze będzie na liście najwyższych priorytetów.
Ostatnio spotkało Was nie lada wyróżnienie, najpierw występ na Off Festivalu, następnie Brutal Assault i Summer Breeze. Dla mnie to jak skok do pierwszej ligi z prędkością światła. Jaki był tam odzew? W końcu to bardzo renomowane festy.
Olo: Jeszcze w czerwcu był Metalfest. Co do Offu, to graliśmy dość wcześnie i w potwornym upale, więc też nasz show nie był w 100% taki, jaki chcemy, chociaż odzew był pozytywny w większości. Część hipsterów wprawdzie uciekła jak tylko Wielebna ryknęła, ale to tylko znaczy, że było nieźle, hi, hi… Brutal miał swój klimat, bo mimo tego, że graliśmy na trzeciej scenie, miło było patrzeć, jak te dobre kilkaset osób wybiera nas zamiast Napalm Death. Summer Breeze, cóż. Wiesz, że wygraliśmy New Blood Award. Odzew? Sprzedaliśmy cały merch jaki ze sobą zabraliśmy, odezwało się do nas kilkunastu promotorów chcących organizować nasze sztuki w Europie także myślę, że możemy na to minione lato spoglądać w kategorii sukcesu.
Mam nadzieję zobaczyć Was na koncercie w Olsztynie u boku takich ekip jak MOAFT czy Defying a Bielsko – Białej wystąpi z wami THAW. Też macie wrażenie, że nasza scena jest obecnie bardzo bogata a do tego tchnięto w nią ostatnio nowe życie? Grupy parające się post rockiem, prog metalem czy nawet post black metalem zdają się wyrastać jak grzyby po deszczu.
Yony: Wiesz, przy całym szacunku dla tuzów sceny, którzy są na niej od lat wspaniałym jest to, że na naszych oczach dokonuje się wymiana pokoleń, wchodzi w nią nowa grupa muzyków. Choćby ten wspomniany THAW. Artur, który jest trochę chyba jego siłą napędową to cholernie zdolny facet, który oprócz tego ciągnie jaszcze ambientowy ARRM czy SUN FOR MILES, które wprawdzie trochę teraz zastopowało, ale mam nadzieję, że jeszcze projekt odżyje, bo był przekurwagenialny!
Mieliście bardzo dobry odzew w prasie, sam popełniłem też recenzję „AIR” i sam musiałem się temperować by nie była zbyt przeładowana zachwytami. Czujecie, że spełniliście, że tak powiem „pierwszy akt” swojej działalności?
Yony: Heh, czujemy, że się trochę nie spodziewaliśmy takiego trafienia. Chcieliśmy nagrać po prostu swoją, dobrą płytę. A zrobiliśmy niechcący więcej. To buduje i z pewnością motywuje do dalszego działania.
Jakie grupa ma plany na przyszłość? Promocja „AIR” jeszcze pewnie trochę potrwa. Możemy się w przyszłym roku spodziewać drugiego albumu?
Olo: Promocja AIR dobiega powoli końca, zagraliśmy kilka koncertów, po czym koncentrujemy się na finiszowaniu materiału na nową płytę. Nie mamy jeszcze wszystkich sztywnych dat, ale na pewno wchodzimy do studia pod koniec stycznia przyszłego roku. A po tym na pewno promocja i trasa koncertowa w Polsce, oraz przy odpowiednich wiatrach również zagranicą, gdzie mamy plany zrobić znacznie więcej niż w tym roku.
Wielkie dzięki za wywiad, ostatnie słowa należą do Was.
Olo: Jeśli doprowadziliśmy kogoś nad przepaść szaleństwa, to właśnie o to nam chodziło.
blady: A teraz czas na krok dalej, hehe.Dzięki za wywiad!
Tak jak polską płytą roku w 2010 r. było dla mnie „Affliction…” Blindead, tak „AIR” zdecydowanie wybrałbym na polską płytę 2011 roku. Choć w obu przypadkach „lokalne” klasyfikowanie jest nieco krzywdzące;-). Czekam na następcę AIR niecierpliwie. P.S. Przyłączam się do pochwał za grafikę na koszulkach.