1. Dead Water
2. No Glory To The God
3. Sacrifire
4. Implosion
5. Scales
6. No Day After Tomorrow
7. Wormhymn
8. Whispers Under The Coffin Lid
9. Last Deadly Wound
10. Heritage Of Puma Punku
Jakiś czas temu, gdy przeprowadzałem wywiad z Kelthuzem dyskusja zeszła nam na temat black i death metalu w Polsce. No właśnie, skąd „u nas” (biorę w cudzysłów, gdyż ja potrafię grać co najwyżej na nerwach) ta potrzeba grania muzycznej ekstremy, podczas gdy scena na przykład folk metalowa wypada na naszym poletku dosyć blado (chociaż, mimo że wielkim fanem jej nie jestem, to mógłbym wymienić kilka świetnych zespołów). Jesteśmy krajem, który może się pochwalić pokaźną liczbą kapel z tych dwóch nurtów, które są mocno rozpoznawalne na całym świecie. Kiedy spytamy kogoś z zagranicy o polskie kapele metalowe wymieni zapewne Behemoth, Vader, Infernal War czy nawet Kriegsmaschine. A ile osób wspomni o Ethelyn z jej nowym albumem? Czytaj dalej →
6. Key Entity Extraction II: Holly Wood the Cracked
7. Key Entity Extraction III: Vic the Butcher
8. Key Entity Extraction IV: Evagria the Faithful
9. Subtraction
Descension:
1. Pretelethal
2. Key Entity Extraction V: Sentry the Defiant
3. The Hard Sell
4. Number City
5. Gravity’s Union
6. Away We Go
7. Iron Fist
8. Dark Side of Me
9. 2’s My Favorite 1`
Wniebowstąpienie, które rozpoczyna niepewną i trudną przygodę. Dookoła same zasadzki i pokusy. Zwykły człowiek, który jest otoczony zupełnie innym światem z czasem staje się jego częścią. Nagle otwierają mu się oczy i widzi, że to co nowe nie jest dobre, a wręcz zgubne. Wydziera się ze szponów zła i zstępuje do swojego świata, by od nowa poczuć się człowiekiem, który kocha i pragnie miłości. Czytaj dalej →
Aż wstyd się przyznać, że do tej pory właściwie wcale nie wspominaliśmy na TEOES o Magnificent Muttley. Niedawno minęły właśnie trzy miesiące od premiery ich debiutanckiego krążka, a i wcześniej o zespole było całkiem głośno, chociażby przy okazji występów podczas festiwalu w Jarocinie. Pora wreszcie nadrobić te zaległości i wziąć pod lupę debiutancki materiał grupy. Czytaj dalej →
1. Chrysalis
2. The Great Downfall
3. Scarlet
4. Ignitus
5. Muto
6. Black Obsidian Pyre
7. Hidden Lotus
Eryn Non Dae to francuska formacja, której owoc pracy mi dziś przyszło ocenić. Lubię pisać pozytywne rzeczy, więc uderzanie w klawiaturę w tym przypadku będzie dla mnie przyjemnością. Czytaj dalej →
Żeby odpocząć od wszystkich tych wyszukanych propozycji spod znaku post i prog rocka, warto od czasu do czasu sięgnąć po coś bardziej przystępnego i łatwiejszego w odbiorze. Okazję ku temu stwarza nowe wydawnictwo Inside Again. Warszawska grupa, która ma już w dorobku jeden album, zaprezentowała jesienią tego roku swój drugi krążek pod tytułem „Songs Of Love & Disaster”. Muzyka, jaką tam znajdziemy to lekki, melodyjny rock z dużą dawką elektroniki.
1. Malignant Crescendo
2. Feed Them to the Pigs
3. Silent Night, Deadly Night (25.12.1976)
4. Crumbs of Divinity
5. Sacrifice (Bathory cover)
Ta recenzja w ogóle nie miała powstać. Miała za to pojawić się inna. Dlaczego więc mimo gotowego prawie tekstu wziąłem się za drugi? Otóż, drodzy parafianie, od jakiegoś czasu mass media zapewne (choć głowy nie daję, gdyż nie posiadam telewizora) starają się tuczyć nas swoją tradycyjną świąteczną papką. Ciężarówki wiozą colę, a w radio „Last Christmas” odbiera chęć do życia i powoduje myśli samobójcze raz na pół godziny. A czy jest lepszy sposób na odcięcie się od tej masowej histerii, niż dawka porządnego jebnięcia? Czytaj dalej →
Widzicie, warto być grzecznym przez cały rok. Można wtedy 6 grudnia znaleźć w bucie na prawdę ciekawe rzeczy. Na ten przykład najnowsze wydawnictwo od Led Zeppelin z zapisem koncertu, jaki dali 10 grudnia 2007 roku w Londyńskiej hali O2. Wówczas to około 20 tysięcy szczęśliwców mogło na żywo stać się świadkami jednorazowego reunionu członków legendarnej formacji. Aby uszczęśliwić tych wszystkich, którzy musieli wtedy obejść się smakiem Led Zeppelin zdecydowało się wypuścić oficjalne wydawnictwo „Celebration Day”, które upamiętnia tamte niesamowite chwile . Dzięki temu, możemy dziś, dokładnie 5 lat po koncercie, cofnąć się w czasie do tych owianych legendą wydarzeń.
Kontynuujemy naszą wycieczkę po polskim, rockowym ogródku. Dziś na rozkładzie Gars. Jest to młoda trójmiejska ekipa, która od czasu sformowania szeregów w 2008 roku zdążyła już nagrać dwa longplaye. Nowszy z nich, wydany w listopadzie tego roku pod tytułem „Gruzy absolutu, rewizja symboli” będzie dziś głównym tematem wpisu. Już na wstępie mogę Wam zdradzić, że warto przyjrzeć się temu wydawnictwu, szczególnie, jeśli lubicie klimaty, które w nazwie zawierają słówko „post”.
To określenie dobrze, bowiem oddaje klimaty, w jakich obraca się Gars. Generalnie nie lubię i niespecjalnie uznaję taką sztywną segregację zespołów według ściśle określonych etykiet, ale w tym przypadku wyróżnik post rock sprawdza się idealnie. Mamy zatem do czynienia z nieszablonowym graniem, gdzie z jednej strony pojawia się prostota i minimalizm, a jednak w tym wszystkim jest miejsce na sporo smaczków, a nawet dodatkowe instrumenty, jak chociażby przewijająca się gdzieniegdzie altówka. Brzmi to trochę niedorzecznie, ale rzeczywiście jest tak, że mimo wykorzystanie prostych środków, nie jest wcale pusto i bezdusznie. Sam zespół określa swoje najnowsze dzieło, jako wolne, ciemne i duszne, przesycone gęstą atmosferą. Chociaż w tym momencie metalowa brać mogłaby podnieść veto to po części muszę się zgodzić z takim opisem. Ubrałbym to może w trochę inne słowa, ale mimo wszystko trzeba przyznać, że Gars udało się uchwycić na swoim krążku ciekawy klimat. Nie przesadzałbym z tą gęstością, ale na pewno jest tu dużo napięcia, nerwów i niepokoju. Do tego dochodzi jeszcze sporo brudu, który jednak nie zamula brzmienia, ale nadaje mu charakteru i sprawdza się szczególnie dobrze, gdy grupa wrzuca wyższy bieg. Za budowanie aury odpowiada nie tylko muzyka, ale też teksty. Nie sposób określić je inaczej, niż jako „zaangażowane”. Pojawiają się w nich raczej mało przyjemne tematy i co zawsze warto pochwalić, mamy do czynienia z polskojęzycznymi lirykami. Wiem, że w tym momencie zapala się lampka- język polski, zaangażowane teksty, może być ciężkostrawnie. Na szczęście do grafomaństwa jeszcze sporo brakuje, a teksty dobrze same się bronią. Na koniec warto wspomnieć też o brzmieniu. Zespół chwali się współpracą z Jackiem Endino (pracował dla Nirvany, Mud Honey i Skin Yard), który odpowiadał za miks i mastering płyty. Pan dźwiękowiec rzeczywiście odwalił tu kawał dobrej roboty i realizacja materiału stoi na wysokim poziomie i co najważniejsze pozytywnie wpływa na odbiór muzyki.
„Gruzy absolutu, rewizja symboli” to bez wątpienia dobra płyta. Momentami nawet bardzo dobra. Oczywiście można znaleźć lepsze, ale nawet gdybym miał w tej chwili możliwość coś na niej zmienić to jednak bym się powstrzymał. W obecnej formie całość jest spójna, dobrze wyważona i co najważniejsze ma swój klimat. Może nie każdemu przypadnie do gustu takie granie, ale jeśli lubicie twórczość wymagającą (ale też znowu bez przesady) propozycja Gars powinna Wam przypaść do gustu. / Dirk