„Psychologiczny portret bardzo nierównej walki o ocalenie człowieka” – wywiad z HEDFIRST

Michał „Wiśnia” Wiśniewski to bardzo wylewna persona i przeczy stereotypowi perkusistów, którzy „podobno” mało mają do powiedzenia. Tematem przewodnim rozmowy była rzecz nowa płyta wojowników z HEDFIRST, ale podczas rozmowy pojawiły się też pytania o pozostałe grupy w jakich się udziela a więc Hellectricity i udzielał (Carnal i The Supergroup). Rozmawialiśmy też o debiutanckiej książce „Degenerat” i łączeniu pracy z życiem rodzinnym. Polecam!

Witam! Na początek chciałbym wiedzieć co działo się z zespołem przez ostatnie lata. Znikaliście, pojawialiście się, rozpadaliście i wracaliście. Co się tam w ogóle za chaos dział?

O powodach rozpadu Hedfirst w 2008 roku wiem tylko z opowiadań Kuby i Bajera, którzy jako jedyni ostali się w zespole od początku jego działalności i pozwól, że odpowiedź na to pytanie pozostawię dla nich. Natomiast z największą przyjemnością opowiem o okolicznościach zejścia się Hedfirst w obecnym składzie. Kiedy The Supergroup przestawało istnieć, rozmawiałem z Bajerem, że może fajnym pomysłem byłoby zrobić coś jeszcze pod szyldem Hedfirst. Początkowo spotkało się to ze sporym sceptycyzmem, ale po jakimś czasie okazało się, że Bajer spotkał się z Kubą i przy zacnym trunku uznali ten pomysł za warty rozważenia. Spotkaliśmy się we trójkę, ustaliliśmy setlistę utworów do opanowania na planowane koncerty. Kiedy zaczęliśmy grać próby, szybko przeszliśmy z Kubą do tworzenia nowego materiału. Kolejnym ogniwem byli pozostali muzycy. Jako basistę wybór padł na Pitera z Ametrii, bo nie dość, że gość jest bardzo sprawnym muzykiem, to jeszcze dysponuje całkiem zacnym głosem. Kandydat na drugiego gitarzystę to był mój pomysł. Grałem z Godzem w Carnal od kilku lat i wiedziałem, że to on jest właśnie ostatnim, brakującym trybem w maszynie Hedfirst A.D. 2011. Tak się wszystko zaczęło. Zagraliśmy kilka powrotnych sztuk. Przypomnieliśmy o sobie przy okazji z wolna prezentując premierowe kompozycje. I tak oto Hedfirst znów stał się zespołem gotowym na nowe wyzwania.

Jak już się zebraliście do kupy zaczął powstawać materiał na nowy album „44”, z którego słyszałem już kilka numerów i bardzo mi się podobały. Momentami lekko pachnie Frontside nie uważasz? Jakich jeszcze klimatów można się tam spodziewać?

Przede wszystkim podstawowym założeniem powrotu Hedfirst na scenę było zrobienie premierowego materiału, dzięki któremu wprowadzilibyśmy nową jakości do muzyki tego zespołu. Nagrywanie kolejnego „Godforsaken” byłoby pomysłem totalnie z dupy. Dlatego m.in., zdecydowaliśmy się nagrać materiał całkowicie po polsku. Dodatkowo postanowiliśmy bardziej urozmaicić samą muzykę. Na „44” usłyszysz mniej hard core’a, a wpływy zespołów: Devildriver, Machine Head, Pantery, Slipknota… Oczywiście jest to dalej Hedfirst, ale polany trochę innym sosem, bardziej zróżnicowanym niż na poprzednich trzech płytach. A porównania do Frontside… Doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że ludzie będą szukali podobieństw. W Polsce, w takiej muzyce oprócz Hunter i wspomnianego Frontside nie za bardzo jest do kogo innego porównywać. Zdecydowana większość zespołów, w dalszym ciągu robi angielskie płyty. Ja też długi czas myślałem, że język angielski jest łatwiejszy do śpiewania, bardziej rytmiczny i takie tam… Nic bardziej mylnego. Trzeba było po prostu nauczyć się od nowa pisania tekstów. Po polsku jest zdecydowanie trudniej, bo nie ma tu miejsca na „Norwegię” i każde słowo będzie zrozumiane. Ale było to dla nas wszystkich bardzo ciekawe doświadczenie. Zresztą po raz pierwszy w historii uczestniczyłem w procesie tworzenia płyty, gdzie teksty mógł pisać każdy z nas i potem razem na próbie aranżowaliśmy linie wokalne. Powiem szczerze, że do dziś uważam ten krok za strzał w przysłowiową „dziesiątkę”. Nie wyobrażam sobie „44” w języku angielskim. Jestem bardzo dumny z tej płyty i mam nadzieję, że na kolejnych albumach Hedfirst dalej będziemy kontynuować pisanie w naszym ojczystym języku. A wracając do Frontside, nie traktuję tego typu uwag jako przytyk, lecz jako komplement. Bardzo lubię i cenię ich muzykę i od zawsze miałem dla nich wielki szacunek, że konsekwentnie śpiewali po polsku.

Domyślam się, że grupa wraca na dobre. Będą regularne trasy koncertowe? Pamiętam, że jakiś czas temu było małe tour. A teraz już coś sobie poukładał zespół na przyszłość?

Jeżeli chodzi o plany koncertowe, to po trasie z Made Of Hate i Lostbone troszeczkę zwolniliśmy. Okres wakacyjny to jedyny czas, kiedy człowiek może odciąć się od codzienności i w spokoju podładować baterie, a przede wszystkim poświęcić trochę więcej czasu rodzinie i najbliższym. Generalnie, w Polsce ciężko jest mówić o graniu regularnych tras. Na pewno planujemy zagrać kilka koncertów na jesieni i zimą. W międzyczasie zaczniemy pracować nad kolejną płytą. Z tego co wiem, każdy z nas ma już jakieś pomysły, które zaczniemy powoli lepić w nowe utwory. W przyszłym roku będziemy chcieli zagrać na kilku letnich festiwalach, a także wiosną pograć trochę klubowych koncertów. Wszystkie informacje dotyczące naszych koncertowych poczynań będą regularnie pojawiać się na naszych stronach internetowych: http://www.facebook.com/hedfirstPL, http://www.myspace.com/hedfirst, http://www.youtube.com/hedfirst666 oraz http://www.hedfirst.8merch.com. Nawiązując do pierwszej części pytania, Hedfirst zdecydowanie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Jak duża jest Twoja rola w komponowaniu materiału jako perkusisty? Jest w Hedfirst demokracja? Wspólnie sobie jammujecie, pytam bo w nowych kawałkach jest pełen spontan.

Bardzo lubię komponować riffy i mam ich dosyć sporo. Na pewno kilka z nich będzie można usłyszeć na nowym materiale Hedfirst. Wielokrotnie pewne pomysły wychodziły od przeniesionych przeze mnie bitów perkusyjnych. Czyli, jak widać, na tym polu bębniarz ma sporo do zrobienia. Kilka moich pomysłów trafiło na płyty w każdym z projektów, w którym brałem udział. Najwięcej materiału skomponowałem na debiut The Supergroup, ale także w Carnal i Hellectricity byłem współautorem paru kompozycji. Jeżeli chodzi o „44” to praktycznie całą płytę od strony muzycznej zrobiliśmy we dwóch z Kubą. On był głównym dostarczycielem riffów, chociaż w paru kompozycjach ja też dorzuciłem jakieś swoje pomysły. Styl pracy przy „44” bardzo mi odpowiadał. Zajebiście pracowało mi się z Kubą. Od pierwszej wspólnej próby wszystko funkcjonowało, tak jak powinno i dlatego sam proces komponowania materiału na „44” przebiegł szybko i sprawnie. Zamierzamy powtórzyć ten sam styl pracy przy następnej płycie. Oczywiście zawsze jesteśmy otwarci na sugestie pozostałych muzyków Hedfirst. Zresztą praca nad kolejnymi kompozycjami zaczęła obrastać w kształt pewnego schematu. Tworzyliśmy z Kubą szkielet utworu, który potem rozwijaliśmy i uzupełnialiśmy o detale ogrywając materiał wspólnie z resztą składu. Demokracja w zespole nigdy nie wróży nic dobrego i nie sądzę, żeby w kwestiach muzycznych, w zespołach, które utrzymują się z grania każdy miał równy wkład w decydowanie o kształcie materiału. Musi być jedna osoba spinająca całość do kupy, posiadająca wizję płyty, bo inaczej nigdy taki zespół nie dogadałby się, a sesje nagraniowe ciągnęłyby się w nieskończoność. Dlatego nie sądzę, żeby w Hedfirst była demokracja, ale jest mega twórcza energia i to w zupełności wystarcza.

Skąd tytuł „44” i jaka symbolika przyświeca okładkowemu sercu?

44 można odczytywać na wiele różnych sposobów. Przede wszystkim kojarzy się każdemu, kto zna naszą narodową spuściznę literatury, z twórczością Mickiewicza. Całkowicie słusznie, bo właśnie stamtąd owy tytuł został zaczerpnięty. Dodatkowo jeszcze symbolika tego tytułu idealnie pasowała do tematyki tekstów na „44”. Wszystkie teksty dotyczą walki człowieka z pokusami, chorobą, słabościami, uzależnieniami… Jesteśmy jednostkami, które bez przerwy borykają się z mniejszymi lub większymi problemami. Czasami potrzebujemy wsparcia i to właśnie oddaje serce na froncie okładki do „44”. Zestawienie żywej tkanki ze sztucznym tworem pomagającym dalej funkcjonować… Strasznie to zakręcone, ale mniej więcej oto nam chodziło…

Łupiesz też w innych grupach takich jak Carnal, The Supergroup i Helletricity. Wiem, że Hellka wypuści niedługo nowy krążek a jak się mają sprawy w pozostałych grupach? Musisz być cholernie zapracowanym człowiekiem.

Jeżeli chodzi o sprawy pozostałych projektów to ma się to następująco. Hellectricity wydaje debiutancką płytę już 8 października za pośrednictwem Metal Mind Productions. Co ciekawe, płyta, która powstała na totalnym luzie, bez spiny i w trakcie zaledwie kilku prób zyskuje coraz to większe uznanie, a w wywiadzie, jaki udzielili chłopaki Metal Hammerowi nad artykułem widnieje zdanie „Debiut roku 2012”. Czekam więc z zainteresowaniem na dalszy bieg wydarzeń. O Carnal możemy mówić już w czasie przeszłym, bo na początku tego roku opuściłem szeregi zespołu i szczerze powiem, że nie mam pojęcia, co dalej planuje reszta Carnalowców, szczególnie, że oprócz mnie w składzie nie ma także Roberta (wokalisty). Bardzo żałuję tego rozpadu i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się porozumieć i coś razem z Kubą, Godzem, Zuśką i Robertem razem nagrać. Byłoby super fajnie. Natomiast The Supergroup nieoficjalnie nie istnieje od kilku lat. Wprawdzie nie było żadnej konkretnej informacji puszczonej w eter, ale skład TSG w całości nie kontaktował się ze sobą od ostatniego koncertu, jaki zagraliśmy w Parku z Frontside (nie pamiętam nawet kiedy to było). Czy jest szansa na powrót TSG? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Za dużo gówna rozlało się pomiędzy częścią ludzi grających w Supergrupie. Może jeszcze kiedyś TSG stanie razem na scenie, ale na pewno nie będzie to w najbliższej przyszłości.

Nie tylko grasz ale i piszesz. Twoja debiutancka powieść „Degenerat” wydaje się ciekawą pozycją na naszym rynku, szczerze przyznam, ze jeszcze nie czytałem. Możesz nieco zarysować fabułę. Słyszałem też, że powstała już druga książka.

Pisanie stało się moją pasją stosunkowo niedawno, a może bardziej ujawniło się dopiero jakiś czas temu. Powieść „Degenerat” powstawała w półtora roku. Początkowo było to krótkie opowiadanie, które ze względu na znaczne zainteresowanie losami poszczególnych bohaterów ostatecznie przerodziło się w powieść. Fabuła książki oparta jest na kilku bardzo ważnych sprawach w naszym życiu: pomocy innym, a przede wszystkim skutkach decyzji, które tak naprawdę dopadają człowieka po jakimś czasie. W „Degeneracie” zestawione są ze sobą dwie postacie o diametralnie różnych charakterach. Osoba, która całkowicie się poddała i kara siebie za pewne wydarzenia wieczną tułaczką i życiem bezdomnego włóczęgi, a także młodej dziewczyny, posiadającej wielką chęć wyciągnięcia swojego nowego przyjaciela ze ślepej ulicy, udzielenia pomocy pomimo ogromnej jego niechęci. To taki psychologiczny portret bardzo nierównej walki o ocalenie człowieka. Więcej nie będę zdradzał, serdecznie zachęcam do przeczytania mojej książki. Rzeczywiście druga moja powieść jest już w fazie korekt. Cała treść została już napisana. Nie chcę jednak jeszcze zdradzać żadnych szczegółów póki nie ma oficjalnie ostatecznej wersji.

Jakim cudem łączysz to wszystko z życiem rodzinnym? Sam chciałbym mieć więcej czasu dla bliskich i zastanawiam się jak go wyłuskać.

Sam czasami się nad tym zastanawiam. Przede wszystkim mam bardzo wyrozumiałą żonę, wspaniałych rodziców, teściów, rodzinę, dzieci ,przyjaciół. Oni bardzo pomagają mi i mocno wspierają we wszystkim co robię. Dzięki nim mam jeszcze siłę dalej kontynuować moje przygody muzyczno-litrackie. Niestety każda aktywność wymagająca bezpośredniego zaangażowania to okropny złodziej czasu. Ale jakoś na razie udaje mi się podzielić czas pomiędzy dom, muzykę, pisanie i pracę. Mam nadzieję, że w dalszym ciągu będzie to możliwe i na rynku będą pojawiać się płyty z moim udziałem oraz kolejne powieści. A czy kiedyś przekuje się to w jakiś spektakularny sukces? Trudno wyczuć, czas pokaże.

Wróćmy do Hedfirst. Możesz mi coś powiedzieć o tekstach z nowego albumu, ogólny zarys historii tam opowiadanych?

Jak już mówiłem całość tematyki tekstów obraca się w klimatach walki człowieka z całym złem, które go otacza i dotyka i jest nieodzowną częścią jego egzystencji. Pisząc poszczególne teksty zawsze pozostawia się odbiorcy możliwość samodzielnej interpretacji ich znaczenia. Nie będę tu przywoływał konkretnych historii, niech każdy, kto będzie ich słuchał lub je czytał sam spróbuje odnieść ich sens do świata, życia i swojej własnej codziennej walki z przeciwnościami losu…

Zagrałeś setki koncertów z kapelami w których bębnisz. Wspominasz szczególnie jakąś trasę? Dużo się piło mało się spało?

Setki to może nie, ale na pewno około setki (śmiech) … Każda trasa tak naprawdę to osobny temat na długą rozmowę przy piwie, ale gdybym miał stworzyć ranking dotychczasowych moich wojaży, to na pierwszym miejscu umieściłbym podróż Carnal na Bałkany. To była niezapomniana trasa. Zagraliśmy parę naprawdę zajebistych koncertów. Zostaliśmy bardzo fajnie przyjęci, a przede wszystkim byliśmy trzecim polskim zespołem po Vadrze i Behemocie, który dotarł na tereny Rumunii i Bułgarii, co stało w gardle nie jednemu internetowemu wojownikowi. Cały ten wyjazd obfitował w wiele czasem śmiesznych, czasem strasznych historii. Dużo się piło i mało spało, jak to na trasie, a jeszcze w dodatku jak ma się w posiadaniu Mary Jane Vodkę to już w ogóle jest milutko (śmiech). Bałkany były zajebiste… Na drugim miejscu znalazłaby się wyprawa do Czech, również z Carnal, na festiwal BazinFire Fest, pod czas którego graliśmy przy pełnych światłach dla prawie 20 tysięcy ludzi. Zwieńczeniem tego wyjazdu był występ na piątej edycji HunterFestu.To była mega moc. Na trzecim miejscu mogę śmiało postawić pozostałe trasy m.in.: ostatni lot Hedów z Made Of Hate i Lostbone, TSG i Frontside, no faktycznie było tego trochę. Szkoda tylko, że podczas tras tak często człowiek traci pamięć …

Nie mogę nie zapytać o Twoich perkusyjnych bogów. Zapewne czerpiesz inspiracje nie tylko od metalowych garnkotłuków?

Kiedy opowiadam o perkusistach, których gra miała największy wpływ na moje dokonania, głównie wymieniam muzyków z rockowo metalowego podwórka, bo tej muzyki słucham najwięcej. Przez wszystkie lata mojego grania zebrało się kilku perkusistów, z gry których do dziś czerpie inspiracje. Bezwzględnym numerem jeden pozostaje Charlie Benente z Anthrax. Anthrax to był mój pierwszy zespół metalowy, który bezgranicznie pokochałem i uwielbiam do dziś. Drugim moim Bogiem bębnów jest Tim Alexander z Primus. Od niego czerpałem garściami, jak ważna w grze na perkusji jest dynamika. Nr 3 to Dave Abbruzzese z Pearl Jam, z którymi grał od czasu promocji płyty Ten, aż do sesji nagraniowej „Vitalogy”. Ten gość miał taką charyzmę i energię w swojej grze, że gdy został wyrzucony z Pearl Jam, ten zespół stracił przynajmniej połowę swojej mocy i magii koncertowej. W każdym razie od Dave’a nauczyłem się, że technika i widowiskowość grania perkusisty idą zdecydowanie w parze. Nr 4 to Gene Hoglan – tego pana nikomu, kto słucha metalu przedstawiać nie trzeba. Każdej płyty, na której grał słucha się z zapartym tchem. To prawdziwy człowiek-automat, który jest w stanie w zasadzie zagrać wszystko. A zatem za nami pierwsza czwórka, uwielbiam jeszcze Ray’a Luziera (Korn, Army Of Anyone), Chrisa Adlera (Lamb Of God), Johna Boecklina (DevilDriver), Mario Duplantiera (Gojira), Taylora Hawkinsa (Foo Fighters), Willa Hunta (Evanescence, Crossfade, Dark New Day), no i tak mógłbym wymieniać i wymieniać… Ale chciałbym też wspomnieć o dwóch garowych z mojego podwórka od których bardzo wiele się nauczyłem, kiedy tak łoiliśmy z naszymi bandami w jednej sali prób. Wielki szacun dla Miśka (Dead Effots, Tlen, B.E.T.H) i Radoma (Noko)…

Uważasz, że jako muzyk się spełniłeś czy wciąż dążysz do kolejnych poziomów wtajemniczenia?

Nie sądzę, żebym kiedykolwiek uznał, że osiągnąłem jakiś ostateczny poziom w mojej grze. Tak naprawdę to każdy koncert, każda sesja nagraniowa, a nawet pojedyncza próba to czas, kiedy uczę się i próbuje nowych pomysłów i rozwiązań, ale o to chyba w tym chodzi. Może teraz nie mam już tak dużo czasu na ćwiczenie, jak jeszcze dwa-trzy lata temu, ale dalej gra na perkusji sprawia mi tą samą cudowną przyjemność, jak w dniu kiedy po raz pierwszy usiadłem za zestawem. Przede wszystkim bardzo miło mi jest słyszeć pozytywne komentarze pod moim adresem, bo dzięki temu wiem, że cała praca i trud, który wkładam w grę na perkusji od przeszło 15 lat opłacała się i daje mi to kopa, żeby dalej się rozwijać. Hell Fuck Yeah! Dzięki za wsparcie dla wszystkich życzliwych mi osób : )

Wielkie dzięki za poświęcony czas! The Eye Of Every Storm rzecz jasna będzie wspierać HEDFIRST, THE SUPERGROUP, CARNAL i HELLECTRICITY! Ostatnie słowa należą do Ciebie!

Kochani przyjaciele, fani muzyki, książek, obrazów i czegokolwiek innego. Wspierajcie młodych artystów. Kupujcie ich płyty, wiersze, powieści etc. Bo tylko wtedy tworzenie ma sens, gdy efekt ciężkiej pracy artysty znajduje uznanie u odbiorców. Gorące pozdrowienia dla wszystkich czytelników The Eye Of The Storm… Do zobaczenia na koncertach Hedfirst i Hellectricity.

Dodaj komentarz